Kolejnym celem był Dakar, gdzie „Zjawa” została przezbrojona na jol, wzbogacona o drugi maszt. 21 kwietnia 1933 roku załoga wyruszyła w rejs przez Atlantyk w kierunku Brazylii, by 3 czerwca dopłynąć do portu Belem po drugiej stronie Atlantyku. W tym czasie zachorował Rudolf Korniłowski, który zmuszony był przerwać podróż. Aleksander Doba to pierwszy Polak, który kajakiem przepłynął Ocean Atlantycki. Wyłącznie dzięki sile swoich mięśni pokonał trasę między dwoma kontynentami: Afryką i Ameryką Południową. Po powrocie do kraju na lotnisku Okęcie koledzy wioślarze powitali go szpalerem utworzonym z wioseł. 65-letni kajakarz z Polic (Zachodniopomorskie) Aleksander Doba jako pierwszy Polak przepłynął samotnie kajakiem Atlantyk. W środę, po 99 dniach żeglugi, dopłynął do Brazylii. Doba jest czwartym kajakarzem na świecie, któremu udało się pokonać Atlantyk. Dobił kajakiem do brzegu w miejscowości Acaran niedaleko miasta Fortaleze. Tysiące nazwisk polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata znalazło się na burcie jachtu Bartosza Bilińskiego, który zamierza wyruszyć w samotny rejs Papież, który zmienił świat, Polskę i Kościół. Żaden Polak w dziejach nie miał tak realnego wpływu na losy świata jak Karol Wojtyła. To on przyczynił się w znacznym stopniu do zmian politycznych w Europie Środkowo-Wschodniej, choć nie było to celem jego posługi. Dla nas, Polaków, ważna jest odpowiedź na pytanie: Jaka kesimpulan penjelasan singkat mengenai sikap dan keterampilan yang dimiliki. Pierwsza Transatlantycka Wyprawa Kajakowa Aleksandra Doby to 3200 km pokonanej odległości, prawie 5400 przewiosłowanych kilometrów i niemal 100 dób na oceanie, ale przede wszystkim pierwsze w historii przepłynięcie Atlantyku między kontynentami przez samotnego kajakarza. To osiągnięcie, które wymagało od autora niesamowitego wprost optymizmu, hartu ducha i wytrwałości w zmaganiach zarówno z obiektywnymi trudnościami, jak i ze słabościami własnego ciała. Opis książki: Jak się później okazało, był to dopiero początek transatlantyckich przygód tego niestrudzonego kajakarza. Na przełomie 2014 i 2015 roku przepłynął Atlantyk po raz kolejny, a w maju 2016 podjął próbę Trzeciej Transatlantyckiej Wyprawy Kajakowej – z Nowego Jorku do Lizbony. Niestety z powodu silnych wiatrów została ona przerwana, ale jak zapowiada niestrudzony kajakarz, w przyszłym roku znowu podejmie się realizacji tego planu. Co powoduje, że człowiek stawia sobie takie wyzwania? Co zmusza go do codziennej walki z samym sobą? Co sprawia, że mimo przeciwności podejmuje kolejne próby? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w książce Aleksandra Doby. Z tej relacji dowiecie się dlaczego. Zdobędziecie też wiedzę o przygotowaniach do transoceanicznych wypraw kajakowych i ich organizacji, a także o tym, jak przetrwać na oceanie, i to z pierwszej ręki – jednej z tych, których siła pozwoliła autorowi przepłynąć kajakiem Atlantyk! Za całokształt osiągnięć kajakarskich i konsekwentne dążenie do realizacji coraz bardziej ambitnych celów eksploracyjnych otrzymał nagrodę podróżniczą Super Kolos 2011. Za przepłynięcie kajakiem Atlantyku po raz drugi został w 2015 roku wybrany przez czytelników amerykańskiej edycji „National Geographic” Podróżnikiem Roku. Fragment książki: “Nastąpiła ta magiczna pora – cisza przed burzą. Jestem blisko, podziwiam fascynujące piękno burzy i jej ogromny, pełen energii, buzujący w poziomym wirze kołnierz szkwałowy. Powietrze jest prawie nieruchome, kajak stoi w miejscu – oglądam to i filmuję oraz fotografuję z zachwytem. Potem – cóż, koniec sielanki. Gwałtowny atak szkwału i hajda! zaczynam pędzić. Najważniejsze, dokąd burza mnie porywa. W jakim kierunku mnie ciągnie? Niestety, na busoli odczytuję paskudny kurs – 330°. Prawie na północ. Staram się hamować wiosłem”. Przy okazji: Martyna Wojciechowska i Aleksander Doba na scenie podczas gali 7 Nowych Cudów Polski 2016 Informacje o książce Olo na Atlantyku. Kajakiem przez ocean – autor: Aleksander Doba, wydawnictwo: Bezdroża, liczba stron: 296, cena: przegląd cen i promocji w e-sklepach poniżej. Książka dostępna również jako ebook (epub, mobi). Opublikowano 18/10/2016 w: Książki | Zapraszam do współpracy Cześć, nazywam się Wojciech Krusiński i jestem założycielem serwisu Jeśli chcesz podzielić się swoim doświadczeniem z podróży (zobacz moje wywiady) albo masz jakiekolwiek pytania, napisz do mnie. Chętnie pomogę. A jeśli chcesz pomoc mi rozwijać ten serwis, rezerwuj proszę noclegi na poprzez mój link. Cena będzie identyczna, ale Booking podzieli się ze mną swoją prowizją. Dziękuję. Cześć, nazywam się Wojciech Krusiński i wraz ze znajomymi prowadzę serwis Jeśli chcesz podzielić się swoim doświadczeniem z podróży publikując tutaj swoją relację, zapraszam do kontaktu. Oferujemy także pomoc w zaplanowaniu podróży - zobacz naszą ofertę. Atlantyk pokonał już dwukrotnie, a 29 maja wystartuje z Nowego Jorku w nadzieli dopłynięcia do Lizbony. Ta wyprawa będzie najtrudniejsza, bo jej trasa wiedzie najbardziej na Doba (dla przyjaciół Olek) wyruszy z Nowego Jorku, a dokładniej z wybrzeża stanu New Jersey. Nowy Jork położony jest na wyspach, a kajakarz ma żelazną zasadę, by startować z kontynentu i dotrzeć do innego położonego po drugiej stronie Atlantyku. - Pływam z kontynentu na kontynent, a nie z - i na przylegające do nich wyspy, by nikt nie zarzucił mi, że prawie pokonałem ocean - wyjaśnia Aleksander Doba. - Wyprawa musi być samotna, bez pomocy z zewnątrz i oczywiście kajakiem. Tradycyjnie podnoszę sobie poprzeczkę. Trzecia trasa będzie przebiegać najbardziej na północ, gdzie jest większe prawdopodobieństwo sztormów. Będą częstsze i mocniejsze niż dotąd i będzie chłodniej. Na pewno będzie ciekawie. Celem jest Europa. Zanim kajakarz oddali się od wybrzeża Stanów Zjednoczonych, przepłynie w pobliżu Statui Wolności. Tam - jak mówi - trochę się pokręci, by wziąć na pokład kilku VIP-ów, w tym Baracka Obamę. W każdym razie ustępujący prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział się. Czytaj też: Aleksander Doba rekina okładał wiosłem, gdy stukał w kajak [zdjęcia]- Jak mam płynąć tak długo przez ocean, to te parę godzin wożenia ważnych osób mi nie zaszkodzi. - Może niektóre osoby przewiozę za darmo, a niektóre po wykupieniu biletu - śmieje się kajakarz. Polak jest doskonale znany na całym świecie, bo został Podróżnikiem Roku 2015 światowej edycji czasopisma National Geographic. U nas został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Start wybrał tak, aby nie było odpływu ani przypływu, by nie musiał walczyć z prądami morskimi. Jak wszystko pójdzie dobrze, to po trzech, czterech, a może pięciu miesiącach dopłynie do Europy. Będzie celował w szerokie ujście portugalskiej rzeki Tag i wyląduje w Lizbonie. - Ale tym razem proszę nie dmuchać w kierunku zachodnim bo popłynę na wschód. Zatem należy raczej wciągać powietrze - radzi żartobliwie Doba. Jego kajak noszący imię "Olo" popłynął już na pokładzie statku do Nowego Jorku. On sam doleci tam samolotem. Pan Aleksander jest emerytowanym inżynierem mechanikiem (zbliża się do siedemdziesiątki), mieszkańcem podszczecińskich Polic. Ale jego związki z Kujawami i Pomorzem są silne - jego żona Gabriela pochodzi z Nakła nad Notecią, a on sam "od zawsze" pływa Brdą, zwłaszcza podczas corocznych dwóch zimowych spływów międzynarodowych Energetyków i PTTK. Agata Loth-Ignaciuk i Bartłomiej Ignaciuk po raz kolejny sięgnęli do życiorysu niezwykłego Polaka, by stworzyć książkę, pokazującą najmłodszym czytelnikom, że nie ma rzeczy niemożliwych. Poprzednio pokazywaliśmy Wam biografię Marka Kamińskiego ich autorstwa, która zrobiła na nas naprawdę piorunujące wrażenie. Dziś sięgnęliśmy po drugi tytuł z serii „Niezwykłe wyprawy i wyczyny”. Tym razem wraz z Aleksandrem Dobą przepłyniemy Atlantyk. Kajakiem! I to… trzykrotnie! . Zajrzyjcie razem z nami do książki „Doba na Oceanie”. Zapraszamy do recenzji Czytelniczego Podwórka! O ile książka, poświęcona wyprawom Marka Kamińskiego, opowiadała o jego podróży w porządku chronologicznym, o tyle opowieść o Aleksandrze Dobie jest uporządkowana zupełnie inaczej. Owszem, znajdziecie tu rozdziały, będące poniekąd wstępem do dalszej historii. Dzieci przeczytają tam jak wyglądały przygotowaniach do wyprawy przez Atlantyk od pomysłu po wodowanie kajaku. Zobaczą jak niezwykle trudne jest kompletowanie ekwipunku, który z jednej strony musi zmieścić się do niewielkiego kajaku, z drugiej zaś musi zawierać wszystkie niezbędne sprzęty, pozwalające przetrwać w dość specyficznych warunkach. Jakie pożywienie zabrał ze sobą Olek? Po co były mu ręczne odsalarki, skoro zabrał elektryczną? I dlaczego po drodze okazało się, że wziął za mało baterii AA? Jeśli przed urlopem wydaje się Wam, że pakowanie bagażu przypomina misję specjalną, to ta książka wyprowadzi Was z błędu 😉! Gdy Aleksander Doba w Olo, swoim kajaku, zaczął samotnie przemierzać Atlantyk, rozpoczynając I Transantlantycką Wyprawę Kajakową, książka zmienia sposób prezentacji treści. Od teraz poszczególne wyprawy będą się przenikać, by pokazać dzieciom w sposób najbardziej ciekawy i atrakcyjny trudy, uroki i fenomen przygód Olka. Najpierw przeczytacie o niezwykłych spotkaniach, które sprawiały, że odważny Polak zawsze mógł liczyć na towarzystwo. Przyjrzycie się chwilom grozy, gdy ogromny kontenerowiec niemal stratował polskiego podróżnika. Poznacie delfiny-łobuzy, które narobiły hałasu w środku nocy oraz rekina, od którego Aleksander Doba odganiał się…wiosłem! W dalszej części zobaczycie, jak wyglądała codzienność podczas każdej w transatlantyckich podróży. Jak parzy się kawę środkowoatlantycką? Czym jest latające sushi? I dlaczego fale wcale nie kołysały Olka do snu? O tym przeczytacie właśnie w książce „Doba na Oceanie”! Przyznam, że do gustu najbardziej przypadły mi końcowe rozdziały. Dlaczego? Trzymają one czytelnika w napięciu, które roście z każdą kolejną stroną! To właśnie tu przeczytacie o tym, jak wielkim żywiołem jest woda. Dlaczego w czasie burzy Aleksander Doba mógł walczyć z falami, a podczas sztormu zmuszony był poddać się i schować w kokpicie? I jakie ulepszenie wprowadził, by w dalszej wyprawie móc kontrolować kurs nawet w czasie ogromnej wichury? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie właśnie w tej części tekstu. Jeśli jednak myślicie, że wiatry, sztormy i nieprzyjazne prądy były jedynymi przeciwnikami podróżnika, to jesteście w błędzie! Przyznam, że do tej pory myślałam, że tylko mi zdarzają się dziwne wypadki i awarie, które są wręcz niemożliwe z punktu widzenia rachunku prawdopodobieństwa. Jednak historia Olka i pewnej odsalarki pokazała mi, że powinnam uważać się za szczęściarę! „Doba na Oceanie. Jak przepłynąć Atlantyk kajakiem” to fenomenalna książka, która nie tylko pokazuje niezwykłe losy niezwykłego człowieka, ale także jest świetnym przykładem tego, że każdy z nas może spełniać swoje marzenia! W tej biograficznej opowieści znajdziecie wiele najciekawszych faktów z wszystkich wypraw transatlantyckich Aleksandra Doby. Dowiecie się jak działają różne sprzęty, które podróżnik musiał ze sobą zabrać. Poznacie nawet technologiczne szczegóły, które uczyniły jego kajak niezatapialnym. Przeczytacie o najbardziej zabawnych oraz tych najtrudniejszych momentach podróży przez Atlantyk. A wszystko to zostanie przedstawiony w niezwykle interesujący, lekki i jakże wciągający sposób. Całości zaś będą towarzyszyć proste, a jednocześnie jakże wymowne ilustracje. Muszę przyznać, że o przygodach Olka czytałam z ogromną przyjemnością i dużym zainteresowaniem. Jest to cudowna opowieść o sile spokoju i wytrwałości, pokazująca, że zawsze jest jakieś wyjście z opresji, nawet gdy jest się maleńkim człowiekiem na środku wielkiego Oceanu! Polecam książkę „Doba na Ocenie. Jak przepłynąć Atlantyk kajakiem” małym i dużym. Po tę opowieść możecie sięgać już z 6. latkami, ale gwarantuję, że będzie ona świetną rozrywką nawet dla dorosłych czytelników. Metryczka: autor – Agata Loth-Ignaciukilustrator – Bartłomiej IgnaciukWydawnictwo Druganoga Link do strony wydawnictwa: Zerknijcie także tu: Marek Kamiński. Jak zdobyć bieguny Ziemi… w rok – recenzja Zapraszamy na Czytelnicze Podwórko! Znajdziesz nas również na Facebooku! Pływaliście kiedyś na kajaku? Ja parę razy byłam na spływach. W większości pływałam po rzekach, pomagał mi prąd, a w kajaku zawsze były dwie osoby. Jak wypływałam na jeziora, gdzie kajak napędzać trzeba było wyłącznie siłą mięśni, już czułam się jak zdobywca mórz i oceanów (a po cichu myślałam sobie – dlaczego to cholerstwo nie ma żagla?!). Moje pływanie najczęściej wyglądało tak: Najtrudniejszą walką z brutalną siłą żywiołu było dla mnie przepłynięcie jednego z jezior na Kaszubach. Wiatr wiał z oszałamiającą prędkością (pewnie ze 2 w skali Beauforta), fale były ogromne (tak do połowy wysokości kajaka), mięśnie wyczerpane po okrutnym wysiłku (dwóch dniach wiosłowania), odległość do przepłynięcia w tych nieludzkich warunkach wręcz niewyobrażalnie duża (około kilometra). Wiatr i fale spychały kajak w inną stronę, niż chciałam, żeby płynął. Nie można było ani na chwilę przestać wiosłować, żeby nie znaleźć się zupełnie poza swoją trasą przy drugim brzegu jeziora. Po przepłynięciu tego odcinka byłam z siebie dumna jak paw, ale też cieszyłam się, że przez najbliższy czas żadnego wiosła w ręce trzymać nie będę. I po cichu obiecałam sobie, że następnym razem pakuję do plecaka prześcieradło, z którego w razie potrzeby na szybko zaimprowizuję spinaker (taki żagiel, który nadyma się jak balon i przy silnym wietrze cudownie ciągnie łajbę do przodu :)) A ten facet przepłynął kajakiem ocean. OCEAN. Dwukrotnie. Przepłynął Atlantyk w najwęższym i najszerszym miejscu. Aleksander Doba i jego kajak Olo podczas swojej ostatniej wyprawy z Lizbony na Florydę przebyli 12 427 kilometrów w 167 dni. Bez silnika, żagla, czy nawet prześcieradła schowanego w plecaku. Bez towarzystwa. Tylko Aleksander, Olo i ocean. W tym czasie przetrwali osiem sztormów, przetrawersowali Golfsztrom, wyrwali się z pułapki wiatrowej w Trójkącie Bermudzkim. Zdarzało się tak, że pomimo całego dnia wiosłowania kajak nie posuwał się do przodu, a prąd i wiatr jedynie go cofały. Wyobraźmy to sobie. Wyczerpany pan Aleksander po kilkunastu godzinach wiosłowania zdaje sobie sprawę, że zamiast zbliżyć się do celu, jest od niego coraz dalej. I kolejnego dnia to samo, i jeszcze raz, i jeszcze… Można się podłamać, co? Pan Aleksander się nie podłamywał. Na poprawę morale zjadał trochę konfitury swojej żony i walczył dalej, dążył do swojego upragnionego celu, który w końcu osiągnął. Otrzymał za to w plebiscycie National Geographic tytuł Podróżnika Roku 2015. To jest dopiero niewyobrażalna siła charakteru. Albo niewyobrażalnie dobra konfitura 🙂 Jeśli podobał Ci się ten post, użyj przycisków poniżej i udostępnij go na Facebooku, Twitterze, czy Google+ lub przypnij na Pintereście! Dzięki! Przypnij! Moźe Ci się też spodobać: Inspirujący ludzie: Dziewięćdziesięciolatka o największych przysłowiowych jajach jakie kiedykolwiek widziałeś opublikowano: 02-02-2011, 16:42 65-letni kajakarz z Polic (Zachodniopomorskie) Aleksander Doba jako pierwszy Polak przepłynął samotnie kajakiem Atlantyk. W środę, po 99 dniach żeglugi, dopłynął do Brazylii - poinformował PAP współorganizator wyprawy Jerzy Arsoba. Doba jest czwartym kajakarzem na świecie, któremu udało się pokonać Atlantyk. Dobił kajakiem do brzegu w miejscowości Acaran niedaleko miasta Fortaleze. Na kajakarza oczekiwali ambasador Polski w Brazylii Jacek Junosza-Kisielewski i przedstawiciele tamtejszej Polonii. Aleksander Doba wypłynął w samotny rejs 26 października 2010 r. z Dakaru w Senegalu. Przepłynął ponad 5,5 tys. km. Dziennie pokonywał od 50 do 80 km. "Doba jest szczęśliwy i bardzo, bardzo zmęczony" - powiedział Arsoba, który uczestniczył w powitaniu kajakarza. Jak wyjaśnił, Doba przez ostatnie dni wyprawy spał po dwie godziny na dobę. Cały czas wiosłował, a po cztery godziny dziennie obsługiwał ręczną odsalarkę, która dostarczała mu wody do picia. Żywił się jedzeniem liofilizowanym, czyli odwodnionym. Jego kajak z zapasami ważył ponad pół tony. Arsoba powiedział, że w czasie rejsu bardzo tęsknił za domowym jedzeniem. "Zabrał ze sobą kilka słoiczków z domowymi konfiturami swojej żony, które jadł tylko w wyjątkowych sytuacjach, by w ten sposób je uczcić" - wyjaśnił. Kajakarz w czasie wyprawy nie miał szczególnych problemów ze zdrowiem. Najbardziej dokuczały mu problemy ze skórą - wysypka od słońca i słonej wody. Ma bardzo zniszczone ręce. Doba płynął na specjalnie dla niego zaprojektowanym, niezatapialnym, 7-metrowym kajaku poruszanym jedynie siłą rąk, bez żagla. Kontaktował się jedynie przez telefon satelitarny. Przetrwał na oceanie 5-tygodniowy sztorm, gdy siła wiatru dochodziła do 9 stopni w skali Beauforta i były 7-metrowe fale. Aleksander Doba to najbardziej doświadczony polski kajakarz. Po rzekach, morzach i oceanach kajakiem przepłynął ponad 70 tys. km opłynął samotnie Bałtyk, przepłynął z Polic do Narwiku, a w 2009 r. opłynął jezioro Bajkał. Doba zapowiedział, że po odpoczynku w Brazylii, chce kajakiem pokonać jeszcze 6 tys. km, płynąc wzdłuż wybrzeży Ameryki Południowej i Północnej do Waszyngtonu. © ℗ Podpis: PAP

polak na kajaku przez atlantyk