Dynamiczna sytuacja w Afryce. Pod względem ogólnej liczby zachorowań na Covid-19, Afryka stanowi obecnie jedynie niewielki odsetek wszystkich globalnych przypadków. Wg danych WHO obecnie na całym kontynencie odnotowano ponad 503 000 potwierdzonych przypadków koronawirusa (dane na dzień 14.07.2020 r.), a wiele krajów afrykańskich
Więcej pieniędzy dla żołnierzy na misjach. O ponad 2800 zł brutto wzrosła należność zagraniczna wypłacana żołnierzom służącym na misjach. Jak dotąd dodatkowe pieniądze otrzymywali wojskowi z Polskich Kontyngentów Wojskowych w Iraku, Afganistanie i Republice Środkowej Afryki. Teraz dostali je także żołnierze służący w
Zbieramy znaczki i telefony na rzecz misji! TELEFONY Stare telefony komórkowe nie muszą zalegać w Twoim domu czy biurze. Warto je przekazać Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej SALVATTI.pl. Sprawne aparaty znajdują kupców na rynku wtórnym, a z tych, które nie nadają się do użycia odzyskiwane są cenne surowce. Fundusze uzyskane w ten sposób przeznaczamy na pomoc ludziom […]
już od 2009 roku pod kierunkiem i opieką p. Barbary Leś współpracuje z o. Marianem Gołębiem, który prowadzi misje w Ugandzie. Już od samego początku istnienia SKC w Piwodzie organizujemy kiermasze na terenie gminy Wiązownica, na których sprzedajemy liczne przedmioty wykonane różnymi technikami, z pomocą Koła Misyjnego
Caritas Polska wspiera kilkadziesiąt projektów misjonarskich w 3 obszarach: dożywianiu, edukacji i pomocy medycznej. W tym roku wsparliśmy projekty humanitarne i rozwojowe misjonarzy i misjonarek na kwotę 800 tyś. zł. – Nasi misjonarze i misjonarki znają lokalne społeczności, słyszą ich potrzeby, co dla nas jest to gwarancją, że
kesimpulan penjelasan singkat mengenai sikap dan keterampilan yang dimiliki. W dniach 12 i 15 lutego br. w naszej szkole miała miejsce po raz szósty akcja „Wyślij pączka do Afryki”. Z uwagi na pandemię częściowo przeniosła się do Internetu, gdzie można było „zakupić” wirtualnego, a na miejscu: w placówce zaopatrzyć się w pysznego, świeżutkiego i pachnącego pączka (każdy pączek był oddzielnie zapakowany, z zachowaniem reżimu sanitarnego). Misjonarze z fundacji Kapucyni i Misje, bo to oni pracują w Republice Środkowej Afryki i Czadzie zamienią przesłaną przez szkolne koło wolontariatu darowiznę na pomoc potrzebującym, ubogim dzieciom, często sierotom, którymi się opiekują. Przeznaczą je na posiłki, kształcenie, leczenie, operacje dla osób niepełnosprawnych czy budowę studni. Dzięki dużemu zaangażowaniu wolontariuszy z naszej szkoły i życzliwości darczyńców udało się zebrać rekordową kwotę 2400 złotych. Bardzo dziękujemy wszystkim ludziom wielkiego serca, którzy włączyli się w akcję, a zwłaszcza Pani Dyrektor Marioli Skrzyńskiej, nauczycielom i pracownikom szkoły, rodzicom, a przede wszystkim uczniom, szczególnie tym najmłodszym z klas I-III i klas sportowych wraz z wychowawcami. Pragniemy również podziękować osobom, które wzięły udział w ubiegłorocznym „pączkowym” spotkaniu w naszej szkole, a obecnie wsparły nas, chociażby przez promocję w pilskich mediach. Organizatorki: Barbara Szczecina Maria Ziembikiewicz
Przejdź do zawartości STARTMISJAPROJEKTYPAMIĘTNIKGALERIAWESPRZYJKONTAKT NASZA MISJA "Nic bardziej nie może ciebie czynić naśladowcą Chrystusa jak troska o innych." Święty Ojciec Pio Misjaadmin2020-06-23T16:09:06+02:00 WIERZYMY, ŻE ŚWIAT MOŻNA ZMIENIĆ MIŁOŚCIĄ PIELĘGNOWANIE I TROSKA O MISJĘ KOŚCIOŁA WYRAŻONĄ W SŁOWACH JEZUSA: „IDŹCIE I NAUCZAJCIE WSZYSTKIE NARODY” UWRAŻLIWIANIE DZIECI I MŁODZIEŻY NA POTRZEBY ICH RÓWIEŚNIKÓW NIEZNAJĄCYCH JESZCZE CHRYSTUSA ROZPALENIE W SERCACH MIŁOŚCI DO MISJI ORAZ POCZUCIA SOLIDARNOŚCI, WOBEC RÓWIEŚNIKÓW NA CAŁYM ŚWIECIE BUDZENIA DUCHA MISYJNEGO WŚRÓD WSZYSTKICH WIERZĄCYCH TROSKA O DRUGIEGO CZŁOWIEKA OTWARTOŚĆ I BEZINTERESOWNOŚĆ – BYCIE DAREM Z SIEBIE DLA INNYCH MODLITEWNE WSPARCIE NASZYCH BRACI Z AFRYKI WSPÓŁPRACA Z OSOBAMI ZAANGAŻOWANYMI W MISYJNE DZIEŁO ZMIEŃ ŚWIAT – DZIŚ! Pomóż nam dać Dzieciom Afryki szansę na naukę i lepszą przyszłość. Razem uczynimy różnicę! Page load link
Iza z Brzeszcz będzie wolontariuszką w Centrum Dobrego Samarytanina w Tanzanii przejdź do galerii O tym, by wyjechać na misje i tam pomagać dzieciom, myślała już dawno. Wciąż ma w sercu usłyszane kiedyś pytanie małego Afrykańczyka: "Czy to prawda, że w Europie jecie trzy posiłki dziennie?". We wrześniu Izabela Tobiasiewicz zrealizuje swoje pragnienie - poleci do Centrum Dobrego Samarytanina w Tanzanii. Izabela Tobiasiewicz z Brzeszcz powoli planuje, co spakuje do dwóch 23-kilogramowych bagaży. Do jednego może zabrać swoje rzeczy, potrzebne jej na dwa miesiące, do drugiego - różności, które przydadzą się w pracy i spotkaniach z dziećmi. Uśmiecha się, że raczej obywa wypełnią upominki, zabawki, artykuły szkolne, kolorowanki, słodycze. Swoich rzeczy nie potrzebuje wiele. 13 września, razem z Zosią z Warszawy i Markiem ze Słupska - podobnie jak ona wolontariuszami pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti - poleci z naszej stolicy do Dohy, stamtąd do Dar-es-Salam w Tanzanii, następnie na lokalne lotnisko w Muanzie. Tam będzie na nich czekała siostra Rut Ciesielska albo ks. Maciej Oparka. Zabiorą ze sobą całą trójkę do Centrum Dobrego Samarytanina w Bukango koło Musomy, gdzie s. Rut - założycielka Zgromadzenia Sióstr Dobrych Samarytanek - z pomocą dobrych ludzi od 2017 r. buduje miejsce schronienia, opieki i edukacji dla osieroconych dzieci tanzańskich, a także ośrodek zdrowia. Przy centrum siostry stworzyły także farmę - uprawiają ziemię i hodują domowe zwierzęta na potrzeby ośrodka. Pracy jest aż nadto i przyda się tu każda para rąk! Iza przyjęła krzyż misyjny. Archwum Izy Tobiasiewicz Plan Izy zakłada, że przez dwa miesiące, do 11 listopada br., będzie uczyć najmłodsze dzieci z centrum podstaw angielskiego i organizować dla nich zajęcia. Ale jak sama mówi: - Jestem otwarta i gotowa na każdą pracę w tym miejscu - w czym tylko będę mogła pomóc siostrom i dzieciom. A potrzeby mogą być różne. Przyda się prawo jazdy, które posiada cała trójka, a w centrum tylko s. Rut, kiedy trzeba będzie pojechać z dziećmi do szpitala czy pomóc w transporcie maluchów przychodzących do misji na posiłki. Zosia będzie uczyć angielskiego i obsługi komputera dzieci starsze, a Marek prowadzić zajęcia z chłopcami, którzy nie znają swoich ojców i uczyć ich pracy w gospodarstwie. Pieniądze na swój wyjazd - w tym sfinansowanie kosztu biletu z pomocą fundacji, ale i konieczne szczepienia oraz inne przygotowania - udało się im zgromadzić samodzielnie. Pomogli też znajomi, którzy wsparli ich, kupując kawę i herbatę sprowadzaną przez pallotyńską fundację z krajów misyjnych. Iza razem z Zosią i Markiem nie chce jednak jechać do Bukangi z pustymi rękami. Na portalu wolontariusze założyli: „Zbiórkę na misję w Tanzanii - Centrum Dobrego Samarytanina" - KLIKNIJ, z której zebrane pieniądze chcą przekazać na dalsze prace przy budowie centrum. Chcą także przywieźć pomoce naukowe oraz artykuły trudno dostępne w Tanzanii. Każdy może więc dołączyć do ich dzieła, nawet symboliczną wpłatą. Już dziś wiadomo, że potrzebne są także szkolne plecaki dla dzieci z centrum: dla pięciorga starszych: trzech dziewczynek i dwóch chłopców oraz dla siedemnaściorga młodszych - pięciu chłopców i dwunastu dziewczynek. Wpłaty można także kierować bezpośrednio na konto samej fundacji, tytułem: DAROWIZNA WOLONTARIAT TANZANIA BGŻ Paribas. 53 1600 1462 1024 0481 1000 0003; Pallotyńska Fundacja Misyjna ul. Wilcza 8, 05-091 Ząbki S. Rut Ciesielska kieruje Centrum Dobrego Samarytanina w Bukango w Tanzanii. Archiwum s. Rut Ciesielskiej Bukanga to wioska położona nad jeziorem Wiktorii, około 12 km od Musomy, stolicy diecezji. Wioska liczy ponad 3000 mieszkańców, z których większość zajmuje się rybołówstwem lub rolnictwem. Głównym problemem mieszkańców jest bezrobocie, a z tym wiąże się głód. W większości rodzin spożywany jest tylko jeden posiłek, ale i to nie zawsze. W wiosce znajduje się szkoła podstawowa, jednak nauczanie w niej jest na bardzo niskim poziomie. W zdobywaniu wiedzy chłopcy mają pierwszeństwo, natomiast dziewczyny częściej wykorzystywane są kosztem nauki do prac polowych na rzecz nauczycieli. Odpowiedzią na potrzeby edukacyjne ma być placówka sióstr. Dobre Samarytanki składają śluby posłuszeństwa, ubóstwa, czystości, a także dodatkowo - życia z ubogimi i dla ubogich, Więcej o placówce sióstr Dobrych Samarytanek w Tanzanii więcej przeczytacie na ich stronie internetowej - TUTAJ. Pragnienie wyjazdu na misje drzemało w sercu Izy już dawno. Nie pozwalały na to jednak różne okoliczności życiowe. W końcu w 2020 roku trafiła dzięki internetowi na fundację Salvatti, która nie stawia górnej granicy wieku dla wolontariuszy. Warunkami wyjazdu są jedynie dobra wola, chęć pomocy i stan zdrowia, który pozwala na pracę misyjną w różnych warunkach. Zgłosiła się jednak za późno, by rozpocząć rok formacyjny. W comiesięcznych weekendowych spotkaniach przygotowawczych mogła wziąć udział od kolejnego roku, w październiku 2021 r. Siostry Dobre Samarytanki z placówki w Tanzanii. Archiwum s. Rut Ciesielskiej Razem z innymi kandydatami na wolontariuszy poznawała realia pracy misyjnej, uczestniczyła w formacji duchowej, spotykała się z wolontariuszami fundacji, słuchając ich relacji i świadectw, ale i brała udział w zajęciach z survivalu, medycyny tropikalnej czy spotkaniach z pracownikami służb dyplomatycznych. - To przygotowanie było bardzo dobrze przemyślane, ukierunkowane na wyjazd w miejsca, w których musimy liczyć się z różnymi nieprzewidzianymi sytuacjami, także niebezpiecznymi, w których będziemy musieli sobie poradzić - mówi Iza. - Wiemy też, że w każdej trudnej sytuacji możemy liczyć na pomoc naszej fundacji. Tanzania okazała się dla Izy niespodzianką. Spośród krajów, w których znajdują się placówki misyjne współpracujące z fundacją, zaznaczyła niemal wszystkie. Planowała wyjazd na Kubę. Tanzanii wówczas na liście jeszcze nie było. Jednak na razie udział wolontariuszy w misji na Kubie jest zbyt niebezpieczny, a pojawiła się afrykańska Tanzania, więc to ona jest celem brzeszczanki i jej kolegów. - Zawsze miałam w sobie chęć pomagania innym, zwłaszcza najmłodszym, a jednocześnie chciałam zobaczyć świat. Do dziś mam w uszach to pytanie małego Afrykańczyka: "Czy to prawda, że w Europie jecie trzy posiłki dziennie?" - opowiada Iza. - W Polsce, teraz także w sąsiedniej Ukrainie, na całym świecie jest bardzo wielu potrzebujących. W marcu pojechałyśmy z Zosią z pomocą humanitarną w okolice Lwowa. Widziałyśmy tam ogromne zaangażowanie wolontariuszy. Pomagajmy wszędzie tam, gdzie pomoc jest potrzebna. Jedni pomagają ludziom, inni zwierzętom - uważam, że każdy ma jakiś dar, który może wykorzystać dla dobra innych tam, gdzie czuje największą tego potrzebę. 1 / 1
Kategoria: Inspiracje Opublikowano: poniedziałek, 04 grudzień 2017 Justyna Zimny-Frużyńska Drukuj E-mail Mając 18 lat Marcelina podjęła odważną decyzje o wyjeździe na misje do Afryki. Cały sierpień spędziła na misji razem z siostrami Klawerianek. Marcelina działa również w drużynie harcerskiej oraz jest wolontariuszką w projekcie Szlachetna Paczka. Dość dużo jak na tak młodą dziewczynę. Co ją motywuje? Skąd bierze siłę na działalność? Marcelino jak to się stało, że wyjechałaś na misję do Afryki? Wszystko zaczęło się przypadkiem w mieszkaniu mojej pani od korepetycji z biologii. Zobaczyłam jej zdjęcia z Afryki i dowiedziałam się, że była na misjach na wyspach Zielonego Przylądka. Parę miesięcy później poruszyłam temat tych zdjęć i okazało się, że jest możliwość zapisania się do wolontariatu u sióstr klawerianek. Stwierdziłam, co mi szkodzi, zapisałam się i tak oto zaczęła się ta przygoda. Wyjechałam razem z siostrami z Misyjna Wspólnota Furaha , której profil znajdziecie TUTAJ! Czym zajmuje się wspomniana Wspólnota?Wspólnota ta prowadzona jest przez siostry klawerianki z Krosna. Niektórzy członkowie wspólnoty mają okazję bezpośrednio doświadczyć Kościoła misyjnego wyjeżdżając na Wyspy Zielonego Przylądka. Misyjna Wspólnota FURAHA jest to grupa młodzieży która zajmuje się budzeniem świadomości misyjnej w środowiskach w których żyjemy. Członkowie Wspólnoty starają się żyć zgodnie z 5 pragnieniami bł. Marii Teresy Ledóchowskiej. Wyjeżdżamy również na wolontariat Misyjny. Dlaczego podjęłaś decyzję o wyjeździe? Co Tobą kierowało?Szczerze mówiąc to decyzje podjęłam bez zastanawiania. Dostałam możliwość zobaczenia tak odległego i innego świata, nie potrafiłabym nie skorzystać z takiej szansy. Kocham podróże, uwielbiam poznawać nowe miejsca, spotykać na swej drodze cudownych ludzi i pomagać im na tyle ile potrafię Co na to rodzice?Nie byli temu przeciwni, myślę, że cieszyli się, że ich córka jest gotowa na taki wyczyn. Opowiedz mi o akcji adopcji serca, na czym ona polega?Adopcja serca (adopcja na odległość) to forma pomocy ubogim dzieciom z krajów III świata. Z reguły polega ona na wsparciu finansowym konkretnego dziecka, którego celem jest umożliwienie dziecku edukacji. Program „adopcja serca” obejmuje także zdolną młodzież i również wiąże się z pomocą w zdobyciu wykształcenia lub nauką konkretnego zawodu. Między ofiarodawcą a podopiecznym tworzy się niepowtarzalna więź, często pomagający otrzymuje zdjęcie swojego podopiecznego czy listów. Czy długo się przygotowywałaś do wyjazdu? Raczej nie pakować zaczęłam się tydzień przed wyjazdem tylko kwestie szczepień musiałam załatwić wcześniej. Taki wyjazd to ogromne wyzwanie również zdrowotne, to zupełnie inny klimat. Czy musiałaś przejść specjalistyczne badania, lub zaszczepić się na jakieś tropikalne choroby? Nie raczej Capo Verde nie jest zbyt niebezpiecznym miejscem. Jednak warto zaszczepić się na tężec żółtaczkę typu A oraz dur brzuszny. Co było dla Ciebie najtrudniejsze w wyjeździe? Co wchodziło w zakres twoich obowiązków?Do mojego zakresu obowiązków należało składanie wyprawek dla dzieci na skale masową oraz organizacja wszelkiego rodzaju zabaw dla nich. Najcięższe były pierwsze dni, ponieważ klimat tam różni się znacznie od naszego, a czasu na sen nie było zbyt wiele. Gdy dotarłaś na misję, co Cię najbardziej zaskoczyło?Postawa ludzi tam żyjących… naprawdę wszyscy tam są tak strasznie pomocni, nigdzie się nie śpieszą, mają czas, aby porozmawiać z każdym na ulicy. Nie ma tam tego biegu i szalonego pędu, który jest u nas. Tam życie biegnie spokojniej. To jest piękne ile oni mają w sobie pozytywnej energii ? Jak dogadywałaś się z tubylcami? Raczej na migi, gdyż ludzie tam mówią po kreolsku a jest to język niespisany, oczywiście urzędowy język to portugalski, lecz ja nigdy portugalskiego się nie uczyłam. Czasami spotkałam osoby, które znały trochę angielski lub francuski to z nimi trochę porozmawiałam. Działasz w 6 Drużynie Harcerskiej, w której jesteś przyboczną. Robisz pierwszy stopień instruktorski w ZHP, co Cię przyciągnęło do harcerstwa? Harcerstwo uważałam zawsze za organizacje, w której na pewno spotkam wiele ciekawych ludzi, będę na obozach, na których przeżyje niezapomniane chwile. W harcerstwie znalazłam przyjaciół, to dla mnie taka odskocznia od wszystkiego. Tutaj inaczej biegnie czas, ludzie mają wartości, chcą coś więcej od życia i wymagają też od siebie. Dlaczego zostałaś wolontariuszką w projekcie Szlachetna Paczka?Bo kocham ludzi i uważam, że najlepsze co mogę robić w życiu to im pomagać. A największą satysfakcje sprawia mi uśmiech na twarzach ludzi, którym mogłam pomóc w jakiś sposób. Wbrew pozorom, nie Szlachetna Paczka zajmuje się robieniem paczek. Jest oparta na pracy z darczyńcami i wolontariuszami. To oni pomagają rodzinom w potrzebie. Wolontariusze szukają rodzin i pracują z nimi. Darczyńcy przygotowują dedykowaną pomoc. Nie pomagamy biedzie roszczeniowej. Szukamy ludzi, których dotknął los, jest im ciężko. Chcą jednak walczyć o swoją przyszłość. Ideałem jest dotarcie do rodziny w potrzebie w ciągu pierwszego roku od momentu, gdy nastąpiło w ich życiu załamanie. Misje, harcerstwo jest nastawione na drugiego człowieka, dlaczego chcesz pomagać innym? Czuję, że jestem powołana, aby pomagać drugiemu człowiekowi, jest to moja misja i całe moje życie będzie skierowane na dobra drugiego człowieka. Skąd bierzesz motywację na tego typu działalność? Jak znajdujesz czas jeszcze na szkołę? Na szkołę to aktualnie poświęcam najwięcej czasu, w tym roku zdaje maturę i chciałabym dostać się na studia medyczne. Wolne chwile staram się wykorzystywać najlepiej jak potrafię. Motywacje czerpie z każdego uśmiechu, którym zostaje obdarzona. Jakie są twoje marzenia? Jakie masz plany na przyszłość? Moim planem jest medycyna i już niebawem zamierzam go osiągnąć. Następnie studia, może kolejny wyjazd misyjny, lecz na dłuższy okres czasu. Co byś chciała powiedzieć innym młodym kobietom, które nie mają pomysłu na siebie?Szukajcie z znajdziecie ;) naprawdę eksperymentujcie, próbujcie nowych rzeczy, w końcu znajdzie się jakaś pasja, która sprawi, że poczujecie, że żyjecie. Życie mamy tylko jedno, więc korzystajmy z niego na maxa. Marcela dziękuje za rozmowę, życzę Ci siły i pasji w działaniu!! Źródło zdjęć: Misyjna Wspólnota Furaha oraz zdjęcia od Odsłony: 895
Jak może już wiesz, uważam, że wolontariat jest jednym z lepszych sposobów poznawania kultury kraju, który odwiedzasz. Przy tym dokładasz swoją cegiełkę do poprawy rzeczywistości lokalnej społeczności. Sama pracowałam na wolontariacie w Rosji, USA i w Tajlandii – Afryka ciągle przede mną. Dzisiaj zaprosiłam Murata z Turcji, aby podzielił się z nami swoimi wrażeniami z wolontariatu w Kenii. Murat pracuje przy programie dożywiania i pomocy dzieciom z wyspy Mfangano na Jeziorze Wiktorii. Cel organizacji to poprawa warunków życia lokalnej społeczności wyspy. Zdecydowałem się zostać wolontariuszem, bo chciałem zobaczyć różne zakątki świata. Uwielbiam spędzać czas z ludźmi, poznawać ich kulturę, historię, próbować jedzenia. Myślę, że dlatego chciałem wyjechać na wolontariat. Znalazłem organizację przez portal workaway. Chcąc wyjechać na wolontariat, musiałem znaleźć odpowiednią organizację spełniającą moje oczekiwania. Myślę, że każdy ma swoje kryteria, kiedy szuka kolejnego hosta. Ja zwykle szukam wolontariatu, który pomaga lokalnej społeczności bardziej niż jednej, konkretnej osobie. W niektórych krajach musisz się dostosować, ze względu na niewielką liczbę potencjalnych hostów. I to nie jest złe – możesz się wiele w ten sposób nauczyć. Wolontariat w Afryce w Kenii: rekrutacja Przebieg procesu „rekrutacji” na wolontariat czasami trwa długo, nie jestem pewien dlaczego. Zdarza się, że organizacja przeczyta Twoją wiadomość i nie odpisuje. To sprawia, że wyjazd na wolontariat staje się trudniejszy, bo Ty przecież chcesz szybko dostać odpowiedź i pakować plecak. Czasami dostajesz odpowiedź tak późno, że w międzyczasie zdążyłeś odwiedzić już dwa kraje i odbyć dwa inne wolontariaty. Chciałbym, żeby wszystkie organizacje przeczytały te uwagi i wyciągnęły z nich wnioski… Dorota: Na szczęście nie zawsze tak jest, ja nie miałam żadnych złych doświadczeń z czasem odpowiedzi hostów, więc się nie zniechęcaj! Zapraszam do poniższego posta po garść praktycznych porad jak zorganizować wyjazd na wolontariat. Jak wyjechać na wolontariat za granicą? Poradnik krok po kroku. Ja wraz z innymi wolontariuszami pracujemy na wolontariacie w Afryce w Kenii na wyspie Mfangano w St. Linus Catholic Parish. Ksiądz Cavin O. Obeto rozpoczął tutaj program dożywiania 50 dzieci, by umożliwić im życie na godnym poziomie. Nasza obecna dodatkowa misja to poprawa dostępu do usług medycznych na wyspie. Każdy rodzaj pomocy przyda się na wyspie Mfangano – darowizny pieniężne, czy wolontariat w różnych dziedzinach – opieka nad dziećmi, uczenie, uprawa roślin, czy pielęgniarstwo i pomoc medyczna. Organizacja przyjmuje wolontariuszy z całego świata niezależnie od religii, by wspólnie zmieniać życie dzieci na lepsze. Wolontariat w Afryce w Kenii – codzienne zadania Na wolontariacie robię różne rzeczy, począwszy od gotowania, przez uczenie dzieci o swojej kulturze, po naukę robienia zdjęć, czy malowania. Wstaję o 7:00 i po śniadaniu wraz z innymi wolontariuszami przygotowujemy owsiankę dla dzieci. Zmywamy naczynia. Przygotowujemy lunch i wspólnie go jemy. Później pracujemy przy komputerach aktualizując stronę organizacji, robiąc filmiki i zdjęcia, organizujemy zbiórki pieniędzy. Jeśli trzeba coś naprawić lub pomalować, też się tym zajmujemy. Na koniec dnia sprzątamy i przygotowujemy kolację. Podoba mi się bycie częścią organizacji, która ma szczytny cel, taki jak na przykład opieka nad sierotami. Doświadczenie spełnia moje oczekiwania i wyobrażenia. Za wolontariat tutaj nic nie płacę, nie dostaję też wynagrodzenia. To wymiana pracy za jedzenie i miejsce do spania. Mam tutaj dobre warunki w porównaniu do lokalnej społeczności. Mam bieżącą wodę, kuchnię, kuchenkę i składniki do gotowania, a przede wszystkim – miłą atmosferę. I tyle mi wystarczy. Nie szukam niczego więcej, podoba mi się to, co robię. Wolontariat w Afryce w Kenii: ogólne wrażenia Kenia jest ciekawym krajem. Ludzie są otwarci, pozytywni i radośni pomimo tego, że ich życie jest pełne wyzwań. Szczerze mówiąc, spodziewałem się bardziej zaawansowanego kraju. Ciągle jednak pamiętam, że jest duża różnica w warunkach, w jakich żyją ludzie w różnych regionach Kenii. Jedną z najbardziej szokujących rzeczy było, że młodzi ludzie nie mają pojęcia, co to jest McDonald’s. Oprócz tego, wszyscy turyści chcą tutaj koniecznie jechać na safari – a to przecież jedna z najdroższych aktywności. Cieszę się, że tutaj dotarłem i że mogę pomóc tym wspaniałym ludziom. Chciałbym zrobić dla nich więcej – zmobilizować więcej osób spoza Kenii do pomocy. Sprawić żeby uwierzyli, że to ma ogromny sens. Nazywam się Murat Cehreli, jestem z Istambułu. Mieszkam poza Turcją już prawie dwa lata. Uwielbiam podróżować. Wierzę, że wszyscy powinniśmy robić coś dobrego dla innych. Mam nadzieję, że podobała Ci się historia Murata 🙂 Jeśli ciekawią Cię historie pozostałych gości, których zaprosiłam do opowieści o wolontariatach za granicą, zapraszam Cię do tych postów: Wzruszająca historia wolontariatu w TanzaniiDzieci Gwatemali, czyli wyjazd na wolontariat w Ameryce ŁacińskiejJak to jest opiekować się hodowlą alpak we Francji?Czy wolontariat w Izraelu jest dla Ciebie? Poznaj tą historię i przekonaj się! Jeśli podobał Ci się ten post, koniecznie powiedz mi o tym w komentarzu lub użyj przycisków na dole i udostępnij post na Facebooku, czy Twitterze! Dzięki! 🙂
misje do afryki dla wolontariuszy